sobota, 30 stycznia 2016

(3) Nic nie dzieje się bez powodu...

***Następny Dzień, rano***
Po spotkaniu z Piotrkiem czułam się niesamowicie. Dzisiaj dyżur mam na dwunastą dlatego umówiłam się z Piotrkiem że po mnie przyjdzie i razem pójdziemy do pracy. Mieszkamy dwie ulice od siebie więc nie jest to dla nas problem. Wręcz przeciwnie. Bardzo się cieszę z tego powodu, ponieważ bardzo polubiłam Piotrka. W jego towarzystwie czuje się inaczej niż w towarzystwie  Marcina. Przy nim czuję że żyję i czuję że go... Usłyszałam dzwonek do drzwi. Marcina nie ma w domu. Jest w pracy.
- Cześć, Piotruś - przytuliłam go na  powitanie
- Cześć. Co ty dzisiaj taka wesoła jesteś? - zapytał uśmiechnięty.
- Postanowiłam odmienić swoje życie - chłopak zrobił zdziwioną minę
- Nie rozumiem? - dopytał
- Może to i lepiej. Zresztą nieważne... Idziemy? - zapytałam
- Tak - Ubrałam buty, zabrałam torebkę i zamknęłam mieszkanie. W drodze do stacji śmialiśmy się i rozmawialiśmy na różne tematy. Pół godziny później byliśmy już na stacji. Po przebraniu się w strój ratownika od razu usłyszałam
- 21S, zgłoś się
- 21S, zgłaszam się - odpowiedziałam
- Ul. Nowakowska 31. Pospieszcie się.
- Przyjęłam, jedziemy- zawołałam Piotrka- Piotruś zbieraj się, wezwanie mamy- chłopak zjawił się po chwili.- A gdzie Wiktor?- zdziwiłam się
- Dzisiaj jeździmy sami. Cieszysz się?- podszedł do mnie.
- Dlaczego? Wiktora nie ma?
- Nie. Sadzają go do szkolnej ławki. Będzie pisał jakiś test.
- Poważnie?- zaśmialiśmy się.
- Tak. To co? Jedziemy?- zapytał uśmiechnięty.
- Ok. Chodźmy.- udaliśmy się na wezwanie. Po 30 minutach byliśmy z powrotem w stacji. Zrobiłam sobie kawę i usiadłam na kanapie. Po chwili dosiadł się do mnie Piotrek.
- To co, Martynka. Idziemy dzisiaj na kawe?- spytał z nadzieją w głosie. Nie mogłam i nie chciałam mu odmówić.
- Piotruś przepraszam ale dzisiaj nie mogę.- widziałam że zrobiło mu się przykro.
- Ok. Nie ma sprawy
- Może innym razem- Piotrek pokiwał głową co miało oznaczać tak
- To może... Odprowadze Cię chociaż po dyżurze do domu?
- W sumie- zaczęłam się zastanawiać- możesz mnie odprowadzić
- To zaczekaj na mnie po robocie
- Ok- po chwili rozmowy dostaliśmy wezwanie. Gdy wróciliśmy do stacji już skończył się nasz dyżur. Poczekalam na Piotrka i razem poszliśmy w stronę mojego mieszkania. Szliśmy rozmawiając i śmiejąc się. Chociaż do mojego domu od stacji było zaledwie dziesięć minut to szliśmy z Piotrkiem przez godzinę. Specjalnie szliśmy na około ponieważ chcieliśmy spędzić ze sobą trochę więcej czasu. Gdy byliśmy już na miejscu Piotrek zapytał
- Mieszkasz sama?
- Nie. Mieszkam z chłopakiem
- Kochasz go?-  bardzo zaskoczyło mnie jego pytanie. Nie kocham Marcina ale co mam mu odpowiedzieć? Że mnie bije i chce z nim zerwać, ale się boję? Nie mogę mu tego powiedzieć.
-Tak. Kocham go- odpowiedziałam próbując udawać wesołą. Nie wyszło mi to jednak za dobrze
- Wszystko w porządku Martynka?- Chłopak popatrzył mi w oczy
- Tak
- Napewno? - upewnił się
- Napewno. Pójdę już
- Do zobaczenia jutro w stacji- uśmiechnęłam się i pocałowałam Piotrka w policzek.
- Do jutra- pomachalam mu i weszłam do mojego mieszkania. Korzystając z okazji że Marcina nie ma spakowałam swoje najpotrzebniejsze rzeczy do walizki. Napisałam Marcinowi krótki list, zamknęłam drzwi a klucze zostawiłam pod wycieraczką. Zadzwoniłam po taksówkę i pojechałam do najbliższego hotelu. Okazało się że nie ma miejscu tak samo jak w kilku innych hotelach. Nie chciałam wracać do Marcina więc nie miałam innego wyjścia jak pojechać do Piotrka i poprosić o nocleg. Po dwudziestu minutach byłam już na miejscu. Stałam przed drzwiami młodego ratownika już od kilku minut. Wachałam się czy zapukać. W końcu uznałam ze nie będę mu przeszkadzać. Odwróciłam się i chciałam już odejść ale drzwi od jego mieszkania nagle otworzyły się.
- Martyna? Co ty tutaj robisz?- zapytał z troską w głosie
- Kłamałam- stwierdziłam i przytuliłam się do chłopaka. On objął mnie w talii i szepnął do ucha
- Spokojnie Martyna. Wszystko będzie dobrze- uspokajał mnie
- Piotruś ja Cię okłamałam
- Kiedy?
- Ja wcale nie kocham Marcina. Wyprowadziłam się od niego i nie mam gdzie spać. Piotruś czy mogłabym tu zostać na parę dni?
- Oczywiście skarbie- uśmiechnął się
- Skarbie?- powtórzyłam
- Przepraszam tak mi się powiedziało
- Nic nie szkodzi- uciszylam go. Piotrek wziął moją walizkę i weszliśmy do jego mieszkania. 
- Czuj się jak u siebie
- Dziękuje- usiedliśmy z Piotrem na kanapie. Odpowiedziałam mu wszystko. O Marcinie, o tym co zrobił i o moim życiu z nim.
- Dupek z niego i tyle. Martynka nie warto przejmować się takim palantem. Gość na Ciebie po prostu nie zasługuje. 
- Piotruś?- zapytałam
- Tak?
- Dziękuję... za wszystko- patrzyliśmy sobie głęboko w oczy.- Tak właściwie dlaczego ty mi tyle pomagasz?
- Bo bardzo mi na tobie zależy i nie pozwolę Cię skrzywdzić. Nikomu!- zarumieniłam się.
- Piotrek a gdzie ja będę spała?
- Jak to gdzie? W sypialni
- A Ty?- zapytałam
- Moja sypialnia, więc ja też- zaśmiałam się
- Chyba wolę spać na kanapie- stwierdziłam
- Jak chcesz spać to tylko ze mną.
- Czyli nie mam wyjścia?- przygryzłam dolną wartę
- No raczej nie- usiadł bardzo blisko mnie
- To ja już pójdę spać- przebrałam się i poszłam spać. Po chwili Piotrek położył się obok mnie. Myślał że śpię i objął mnie mocno. Ja wtuliłam się w jego silne ramiona i po chwili zasnęłam
*********
Bardzo was przepraszam że tak późno dodaje ale laptop mi się zepsuł i ten rozdział musiałam pisać na telefonie.
Piszcie w komentarzach czy wam się podoba. Myślę że jeszcze jutro coś dodam.
Nikaa

wtorek, 19 stycznia 2016

(2) Nie w poznaniu leży szczęście, lecz w dążeniu do niego...

*** Martyna***
Staliśmy naprzeciwko siebie patrząc sobie głęboko w oczy.
- Znowu się spotykamy - powiedział z radością w głosie.
- Tak - uśmiechnęłam się.
- Jestem Piotrek - podał mi swoją dłoń.
- Martyna - uścisnęłam ją.
- Myślałem dzisiaj o tobie - zarumieniłam się.
- Przecież się nie znamy.
- Ale możemy się poznać - zaproponował a ja nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
-  Mam chłopaka - wydusiłam po chwili - przepraszam, ale muszę już iść - odwróciłam się i poszłam w stronę domu. Bałam się tam iść, ale nie mam wyjścia. Marcin zawsze był dla mnie miły i opiekował się mną, a teraz... zmienił się. Dwa miesiące temu zaczął pić a po alkoholu jest nieobliczalny. Ostatnio nawet mnie uderzył.
- Gdzie się szlajasz? - usłyszałam gdy tylko weszłam do mieszkania.
- Byłam w barze z Olą. O co Ci chodzi?
- Yhm. Na pewno w barze. Znalazłaś sobie jakiegoś frajera?! - krzyczał
- Tak, znalazłam! - również krzyknęłam, co mi się nie opłacało. Marcin uderzył mnie z całej siły w twarz. Upadłam na ziemię, a Marcin trzasnął drzwiami i wyszedł z domu. Po chwili "oprzytomniałam" i poszłam do się odświeżyć. Po krótkiej chwili w łazience poszłam spać.
*** Nazajutrz, rano***
Obudziłam się o godzinie ósmej, ponieważ dyżur miałam na dziewiątą. W nocy nie mogłam spać. Cały czas myślałam o Marcinie i o tej wczorajszej sytuacji. Uderzył mnie, a ja nie zamierzam tego tolerować. Najchętniej odeszłabym od niego, ale się boję. Boje się, że on mnie znajdzie i zrobi mi coś złego. Kiedyś mnie zastraszał, że gdy od niego odejdę... To mi i  mojej rodzinie stanie się coś złego.Wtedy jeszcze nie chciałam tego zrobić bo myślałam... Raczej byłam pewna że go kocham, a teraz chcę tylko od niego odejść. Po moich rozmyśleniach wstałam i udałam się do łazienki żeby doprowadzić się do porządku. Dwadzieścia minut później stałam przed lustrem ubrana w jasne jeansy, kremową bluzkę i czarne szpilki. włosy rozpuściłam i lekko się pomalowałam. Za dziesięć dziewiąta byłam już w stacji. gdy weszłam zaczepił mnie dr Banach.
- Dzień dobry, Pani Martyno. Dobrze, że jest Pani przed czasem. Tutaj jest strój i kluczyk do szafki. Za chwilę przyjedzie Piotr. Wszystko pani pokaże.
- Dobrze, dziękuję bardzo- uśmiechnęłam się i poszłam się przebrać. Po wyjściu z szatni zrobiłam sobie herbatę i usiadłam na kanapie. Gdy otworzyły się drzwi stacji omal nie upuściłam kubka. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Stał przede mną uśmiechnięty i patrzył mi głęboko w oczy, co ja odwzajemniałam.
- To przeznaczenie, Martynka- podszedł do mnie- widzę, że już się przebrałaś. Dlaczego nie powiedziałaś, że będziesz tu pracowała?
- Nie wiedziałam, myślałam... Nieważne- nie mogłam przestać się uśmiechać- więc od dzisiaj będziemy kolegami z pracy, Piotruś. Idź się przebrać. Szef mówił żebyś pokazał mi karetkę.
- Ok.- po dwudziestu minutach chłopak wrócił i pokazał mi co gdzie leży w karetce. 
- 21S zgłoś się- usłyszeliśmy głos z radiotelefonu.
- 21S, zgłaszam się- odpowiedział Piotrek
- Ul. Staropolska 16/34, kobieta urwała w pół zdania. Prawdopodobnie straciła przytomność. Pospieszcie się
- 21S przyjąłem, jedziemy- razem z dr Banachem i Piotrkiem pojechaliśmy do mieszkania starszej Pani. Na miejscu okazało się, że winda jest zepsuta i musieliśmy wejść po schodach na ósme piętro.
Pani Waleria (tak miała na imię) miała chore serce i z nerwów straciła przytomność. Wcale jej się nie dziwię, bo na jej miejscu chyba dostałabym zawału. Dowiedziała się, że jej jedyny syn wyjeżdża na misję do Afganistanu. Całe szczęście w ostatniej chwili się wycofał i został w Polsce. Po odwiezieniu starszej pani na Sor wróciliśmy do stacji. Do końca dyżuru mięliśmy jeszcze kilka wezwań. Miałam już wychodzić ze stacji, ale zawołał mnie szef.
- Martyna, zaczekaj- podszedł do mnie. Bałam się co powie. Myślałam że będzie nie zadowolony z mojej pracy ale ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu było zupełnie inaczej.
- Tak, doktorze?- zapytałam ze strachem
- Chciałem Ci tylko powiedzieć , że jetem bardzo zadowolony z twojej pracy i  na pewno zostaniesz z nami na dłużej.- uśmiechnął się.
- Dziękuję, doktorze. Widzimy się jutro, do widzenia.
- Do widzenia, Martyna- wyszłam ze stacji i udałam się do wyjścia. 
- Co tam Martynka?- Piotrek podszedł do mnie i  się uśmiechnął- może pójdziemy na piwo? Ja stawiam.- zaśmialiśmy się
- Okey, więc chodźmy- szliśmy w stronę baru "U Bociana". Brakowało mi tego. Z Marcinem jest całkiem inaczej. Po prostu nie potrafimy się dogadać. Dlatego też podjęłam decyzję że z nim zerwę. 
Gdy weszliśmy do baru Piotrek zamówił piwo i usiedliśmy przy stoliku. Świetnie mi się z dogaduje, chociaż znamy się dopiero od trzech dni. Piotrek jest dla mnie kimś ważnym... Bardzo ważnym. 
- Dlaczego akurat ratownictwo?- zapytał a ja od razu posmutniałam.
- Nie dogaduję się z moim ojcem. On i Marcin, mój chłopak uważają mnie za słabą a ja chcę im udowodnić że ratownictwo to zawód dla mnie.- było mi smutno po tej rozmowie, ale wreszcie się komuś wygadałam i w pewnym sensie mi ulżyło.
- Przepraszam, nie wiedziałem...
- Skąd mogłeś wiedzieć?- przerwałam mu
- Sam nie wiem
- Dobra. Dosyć o mnie. Opowiedz mi coś o sobie- zaproponowałam z uśmiechem na ustach. 
- Więc tak. Jestem ratownikiem i kierowcą karetki
- To już wiem- zaśmiałam się.
- No to... nazywam się Piotr Strzelecki mam dwadzieścia osiem lat, interesuję się zabytkowymi samochodami i ładnymi dziewczynami. Takimi jak ty.- opowiadał z uśmiechem na ustach- Co jeszcze chcesz wiedzieć?
- Chyba tyle mi wystarczy.- rozmawialiśmy tak jeszcze z dwie godziny. Po tym czasie poprosiłam Piotrka żeby odprowadził mnie do domu. Umówiliśmy się, że następnego dnia rano Piotrek przyjdzie do mnie i razem pójdziemy do pracy. Cieszyłam się na ten nasz wspólny "spacer", ale z drugiej strony bałam się jutrzejszego dnia, bo zdecydowałam, że jutro zerwę z Marcinem... 
*******************
Kochani chciałam was bardzo przeprosić, że tak późno ale miałam problemy z internetem. Mam nadzieję że nie macie mi tego za złe???
Nikaa